3. rekordów. Informator o zasobie archiwalnym IPN całościowo opisuje zgromadzone w Instytucie archiwalia. Wyniki wyszukiwania. rekordy od 1 do 10 (z dostępnych 39911) IPN BU 2983/1. Kartoteka osobowa polskich robotników przymusowych z m. Neuwarmbüchen pow. Burgdorf, okręg Osthannover.
Po przybyciu Giuseppe Chiampo do „obozu jenieckiego dla szeregowców”(stalagu) Fallingsbostel jeden z oficerów gromadzi 2 500 Włochów i próbuje zwerbować ich do walki po stronie Niemców. Na jego apel pozytywnie odpowiada tylko 15 z nich. Większość żołnierzy woli wybrać niewolę niż walkę. Za kilka dni zostają zapytani ponownie, ale rezultat jest taki sam. Giuseppe Chiampo zostaje sfotografowany i otrzymuje numer 151896. 30 września 1943 r. wraz z innymi 150 mężczyznami zostaje przetransportowany samochodem ciężarowym do Hilkerode i tam umieszczony w jednym z ogrodzonych drutem kolczastym baraków. Giuseppe i jego koledzy, ustawieni w szeregu, pilnowani przez strażników udają się 4 października do Rhumspringe, nad którym górują budynki Ot

W 2020 roku pracownicy Porsche wyprodukowali w Niemczech 272 tys. samochodów. Na jakie zarobki mogą liczyć jednak osoby zatrudnione w zakładach firmy? Oprócz pensji wszystkie z 36 tys. osób zatrudnionych w Porsche otrzymuje premię uznaniową. Ta w 2019 roku wyniosła 9700 euro.

Pokaż menu Strona główna Z Archiwum IPN Pracownicy przymusowi Pracownicy przymusowi Placówki niemieckich urzędów pracy (Arbeitsamt) zajmowały się doborem i dystrybucją siły roboczej do III Rzeszy. Najwcześniej powstawały ekspozytury na terenach zaanektowanych przez Niemcy, bo już 3-4 września 1939 r. powołano placówkę w Rybniku. Pogłębiający się deficyt siły roboczej w gospodarce niemieckiej sprawił, iż sieć placówek i filii Arbeitsamtów rozrastała się i kierowała do pracy w Niemczech coraz więcej Polaków. Zdarzało się również, że do pracy wyjeżdżali Żydzi, by w ten sposób uniknąć Holokaustu. Od 1940 r. na terenie GG władze okupacyjne rozpoczęły przymusowy nabór do pracy. Obowiązkiem pracy objęto na początku osoby w wieku od 18 do 60 lat, później również od 14 roku życia. Wobec oporu ludności polskiej w zgłaszaniu się na wyjazd do Niemiec urzędy pracy na terenie Generalnego Gubernatorstwa zaczęły wysyłać imienne wezwania do stawienia się w punktach zbiorczych, a za odmowę groziły surowe kary. Wiele osób wysyłanych do pracy pochodziło również z łapanek, akcji pacyfikacyjnych i wysiedleńczych. Niezależnie od werbunku siły roboczej do Rzeszy rekrutowano ponadto we wszystkich okupowanych państwach robotników do „Organizacji Todta” (Organisation Todt), zajmującej się głównie pracami budowlanymi. Sytuacja polskich robotników przymusowych w III Rzeszy była bardzo trudna. Polacy musieli obowiązkowo nosić przyszyty do ubrania znak z literą „P”, a za brak oznakowania surowo karano. Szacuje się, że na roboty deportowano ok. 3 mln Polaków. W zasobie archiwalnych IPN przechowywane są listy transportowe osób wysłanych na prace przymusowe do Niemiec z Dystryktu Krakowskiego i Warszawskiego. Zawierają one dane personalne takie jak: imię i nazwisko, datę urodzenia oraz miejsce zamieszkania robotnika, datę skierowania do pracy przez urząd, numer transportu oraz nazwę docelowego urzędu pracy w III Rzeszy. Zespoły archiwalne: IPN GK 98 Amt des Distrikts Krakau (Urząd Okręgu Krakowskiego) - imienne listy transportowe Polaków skierowanych do pracy przymusowej w III Rzeszy z Dystryktu Krakowskiego z takich powiatów jak: Jasło, Kraków, Przemyśl, Rzeszów, Tarnów, Sanok (361 IPN GK 112 Arbeitsamt Warschau Lager Skaryszewska (Urząd Pracy w Warszawie. Obóz przy ulicy Skaryszewskiej) - imienne listy transportowe osób z Dystryktu Warszawskiego wywiezionych do pracy w III Rzeszy (241 IPN GK 111 Arbeitsamt Krakau Lager Waska, Lager Sokolska (Urząd Pracy w Krakowie - Obozy przy ulicy Wąskiej i Sokolskiej) - raporty dzienne obejmujące stan ilościowy i jakościowy pracowników fachowych i rolnych przywożonych do obozu znajdujących się przy Wąskiej i Sokolskiej, obejmują lata 1940-1941 (23 Listy transportowe Arbeitsamt Tarnów, Nowy Sącz, Jasło z okresu listopad 1939 luty 1940 r. (IPN GK 196/361).
sytuacji w danym społeczeństwie. Prekaryjność nie jest absolutna i od-nosi się do przyjętej w danym spo-łeczeństwie definicji norm i standar-dów. W naszych badaniach za punkt odniesienia przyjęliśmy 2/3 mediany zarobków netto w 2016 roku w obu państwach tj. około 2000 zł w Polsce i 1168 euro w Niemczech.
fotografia – Pixabay Brema to miasto w północnych Niemczech, ważny ośrodek przemysłowy i jeden z największych portów morskich w kraju. Miasto to jest przede wszystkim znane wszystkim miłośnikom baśni braci Grimm, którzy stworzyli historię o kocie, psie, ośle i kogucie, które po szeregu przygód i opuszczeniu domu, docierają do Bremy i tam zaczynają zarabiać na życie jako muzykanci. Jednak Brema to nie tylko wspaniali bohaterowie fikcyjni, ale również jak najbardziej realne zabytki i miejsca ściśle związane z bogatą historią miasta. Co warto zobaczyć w tym mieście? 1. W centrum miasta, nieopodal ratusza, znajduje się pomnik przedstawiający czterech muzykantów z Bremy. Na ośle stoi pies, na psie kot, a na kocie kogut. Bohaterowie baśni braci Grimm są nieoficjalnym symbolem Bremy i w całym mieście znajdziemy mnóstwo odniesień do tej historii, a także różnorodne związane z nią pamiątki. 2. Ratusz w Bremie został wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i nic dziwnego. Został wybudowany w XV wieku w stylu gotyckim, a jego strzelista góruje nad niską zabudową przy rynku. Na tej samej liście znajduje się również Pomnik Rolanda, który przedstawia średniowiecznego rycerza z “Pieśni o Rolandzie”. Już od XV wieku posąg ten symbolizował nie tylko wolność miasta, w którym go postawiono, ale również wolny handel. 3. Böttcherstraße to ulica mająca około 100 metrów długości. Jej historia sięga średniowiecza, jednak po pierwszej wojnie światowej wymagała gruntownego remontu. Udało się do niego doprowadzić dzięki Ludwigowi Roseliusowi, bremskiemu kupcowi kawy, który nie tylko zainicjował odbudowę ulicy, ale i w dużej mierze ją sfinansował. Kunsztowne budynki z cegły sprawiają, że ulica ta ma niepowtarzalny klimat. Znajdują się tutaj również miejsca, które można odwiedzić w środku, aby przyjrzeć się okolicy z wysokości kilku pięter. 4. Schnoor to najstarsza dzielnica miasta, w której znajdziemy ciąg stu niewielkich domków. Sama nazwa oznacza “sznur” i nawiązuje do rodzaju zabudowy. Najstarsze z nich pochodzą z XV, a najmłodsze z XIX wieku. Niektóre z nich sprawiają wrażenie tak małych, że nie sposób w nich się pomieścić wraz z rodziną, jednak na przestrzeni stuleci zawsze pozostawały zamieszkane, a uliczka, przy której stoją, należy do najbardziej urokliwych w całej Bremie. To tutaj znajdziemy również Dom Herbaciany, czyli uroczą herbaciarnię, gdzie latem i wiosną można napić się tego trunku przy stolikach wystawionych na wąskiej ulicy. 5. Universum Bremen to nowoczesne centrum nauki, którego gmach przypomina szklany statek kosmiczny wynurzający się z jeziora, nad którym faktycznie się znajduje. Znajdziemy tutaj ponad 250 eksponatów oraz interaktywne wystawy, a miejsce to rocznie odwiedzane jest przez prawie pół miliona turystów. Zdecydowanie jest to atrakcja, która przypadnie do gustu zarówno dorosłym, jak i dzieciom. Zjawiska fizyczne i nie tylko są tutaj przedstawione i omówione w przystępny sposób, a na terenie ośrodka znajduje się wieża o wysokości 27 metrów, z której można podziwiać panoramę miasta. 6. Browar Beck’s funkcjonuje w Bremie od XI wieku. Wycieczka obejmuje zwiedzanie browaru, projekcję filmu na temat produkcji piwa na przestrzeni dziejów, a także degustację tego trunku. 7. Warto również odwiedzić zabytkowy dworzec kolejowy z wielkim zegarem i obszernymi oknami, który przywodzi na myśl osiemnasto- i dziewiętnastowieczne powieści. Tuż przed nim znajdują się liczne stragany, a przejście na terenie dworca przypomina galerię handlową. 8. U ujścia Wezery znajduje się bunkier okrętów podwodnych Valentin, który został wybudowany podczas drugiej wojny światowej. Jest to drugi pod względem wielkości bunkier wybudowany przez Niemców, który od niedawna udostępniono zwiedzającym. Z miejscem tym łączy się przykra historia pracowników niewolniczych. Przy jego budowie pracowało aż 13 000 osób, w tym pracownicy przymusowi, więźniowie wojenni oraz Polacy, Rosjanie i Francuzi będący więźniami obozu. W okresie budowy zginęło tu około sześciu tysięcy osób. 9. Friedenstunnel to przejście podziemne w dzielnicy Schwachhausen w Bremie, znajdującej się poniżej linii kolejowych. Od 2015 roku nazywane jest Tunelem Pokoju, a celem, który przyświeca projektowi jest pokój pomiędzy różnymi wyznaniami, rasami i ludźmi o różnej orientacji seksualnej. Prace artystyczne, które są eksponowane w tunelu mają na celu zwiększenie tolerancji i koegzystencji ludzi z najróżniejszych grup społecznych. Warto odwiedzić to miejsce i to nie raz, ponieważ instalacje i prace na jego terenie często się zmieniają. 10. Spitting Stone, czyli kamień, na który się pluje, ledwie wyróżnia się od kostki brukowej, która go otacza. Najciekawsza jest jednak jego historia. Kamień ten wyznacza miejsce, w którym doszło do egzekucji Gesche Gottfried, która w pierwszej połowie XIX wieku zatruła arszenikiem kilkanaście osób. Do dziś nie wiadomo, co było powodem jej morderczej pasji, jednak historia ta zawładnęła wyobraźnią wielu ludzi w XIX wieku i była wielkim skandalem w Niemczech. Po więcej informacji o mieście Brema, warto zajrzeć tutaj Related TagsEuropa Wystawę "Trud i zwątpienie. Polscy jeńcy wojenni i pracownicy przymusowi w Północnej Norwegii w latach 1942-1945" można oglądać w sali wystawowej na parterze Muzeum Miasta Malborka w godzinach pracy placówki. Ale w najbliższą sobotę (14 maja) w godz. 20-24 będzie również można zajrzeć tu w ramach Nocy Muzeów 2022. Siatka konspiracyjna, akcje dywersyjne, ucieczki przed gestapo, "wsypa" i niestety bestialstwo hitlerowskich oprawców. To jest właśnie historia Związku Polaków "Młody Las", tajnej organizacji założonej w Malborku przez polskich robotników przymusowych, a może lepiej napisać dobitniej: polskich niewolników totalitarnego systemu niemieckiego. Niemiecki Malbork to nie tylko piękne Wysokie Podcienia, do których wzdychamy, oglądając je na starych zdjęciach. To również miejsce cierpień Polaków więzionych w latach 40. w areszcie gestapo, na który Niemcy zamienili staromiejski ratusz. W czasie apogeum i upadku rządów faszystów działalność konspiracyjną w „gnieździe krzyżactwa” (to już powojenna retoryka) prowadzili Polacy sprowadzeni do rangi niewolników przez „rasę panów” -- robotnicy przymusowi pochodzący z okolic Rypina. Tajna organizacja „Młody Las”.Ślubowali na kopię grunwaldzkiego sztandaru W marcu 1941 r. wraz z transportem Polaków z powiatu rypińskiego do Malborka trafił Narcyz Kozłowski ps. „Szary”.W gmachu szkoły średniej przy ul. 17 Marca dostał przydział do pracy w ogrodnictwie Ernsta Rudlafa w Malborku przy ul. Kopernika 27 - pisze Wiesław Jedliński w książce „Związek Polaków >>Młody Las>Młody Las<<”.Wiesław Jedliński powołuje się na Leona Szablewskiego, który miał powiedzieć po wojnie, że „Kłos” oczekiwał nadejścia Armii Czerwonej, tymczasem zginął od radzieckich kul w styczniu 1945 r. podczas walk o miasto. "Są dwie wersje na temat jego śmierci. Obie jednak zgodnie stwierdzają, że został zastrzelony przez żołnierzy sowieckich przy obecnej ul. Sienkiewicza 59 A. Pierwsza z tych wersji mówi, że zginął w momencie, gdy stanął w obronie matki i dzieci Olsenów, prosząc, by ich nie zabijano. Druga wersja, podana przez Kazimierę Urbańską, stwierdza, że został zastrzelony, nie chcąc dopuścić do zgwałcenia swej dziewczyny o imieniu Maria" - pisze kronikarz miasta. Ostatnim dowódcą „Młodego Lasu” został właśnie Leon Szablewski ps. „Orlik”, uczestnik kampanii wrześniowej, jeniec wojenny, do Malborka przewieziony z obozu jenieckiego. Robotnik przymusowy w rzeźni Maxa Baehra przy obecnej ul. Kościuszki 12-14.„Po zajęciu miasta służył za przewodnika, ujawniając pozycje niemieckiej Grupy Bojowej Marienburg, a szczególnie sieć przebitych przejść piwnicznych na Starym Mieście” - czytamy u Wiesława flaga na Bramie MariackiejZ książki Wiesława Jedlińskiego wynika, że wspomniany wcześniej Paweł Wiśniewski ps. "Longin" był człowiekiem, który w czasie walk o Malbork w styczniu 1945 r. „pod gradem kul wywiesił biało-czerwoną flagę na Bramie Mariackiej”. Flagi, a także biało-czerwone opaski miała szyć dla członków „Młodego Lasu” Kazimiera Urbańska, mieszkająca wówczas w pobliżu szpitala. Ona też po wojnie w obecności Narcyza Kozłowskiego przekazała dla koła PTTK historyczną flagę wywieszoną w Malborku w styczniu 1945 r. - pisze po zdobyciu Malborka wojsko radzieckie trzymało miasto w garści, a polskość dopiero powoli się rodziła, w tym czasie - 5 maja 1945 r. - Amerykanie wyzwolili obóz w Linzu, gdzie więziony był Narcyz Kozłowski. Dotrwał do tej chwili z wagą ciała zaledwie 33 kg. 26 sierpnia 1945 r. przybył do Malborka, gdzie spotkał się z Leonem Szablewskim i Henrykiem Urbańskim ps. „Kiliński”. Razem wzięli udział w rozwiązaniu organizacji „Młody Las”, co miało miejsce nad grobem zastrzelonego przez Sowietów Romana Dzierzbickiego, pochowanego na podwórku przy ul. Sienkiewicza 59 A. Staraniem Narcyza Kozłowskiego ciało „Kłosa” zostało ekshumowane w 1966 r. i złożone na Cmentarzu Komunalnym. W 1991 r. Kozłowski doprowadził do utworzenia Stowarzyszenia Społeczno-Kombatanckiego Związek Polaków „Młody Las”, którego podstawowym celem jest sprawić, by pamięć o tajnej organizacji, która narodziła się w Malborku i walczyła o polskość, nigdy nie umarła. Działalność organizacji została opłacona śmiercią wielu działaczy. Okoliczności śmierci niektórych z nich do dzisiaj nie zostały wyjaśnione – pisał w 1991 r. Wiesław Jedliński. Młody Las powstał w Malborku 76 lat temu [ZDJĘCIA, WIDEO]. "... Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
W maju 1945 roku na terenie Niemiec przebywały miliony byłych więźniów i robotników przymusowych. Wielu pragnęło tylko powrotu do domów, rodzin i normalnego życia. Nie brakowało jednak i takich, którzy szukali alkoholu, seksu, a przede wszystkim – krwawej zemsty. Po kapitulacji III Rzeszy na terytorium Niemiec przebywały miliony robotników przymusowych, więźniów obozów
Stan wyjątkowy w regionach graniczących z Białorusią wydłużony o 60 dni. - Mam z tym problem. Rozumiem powagę sytuacji, rozumiem konieczność ochrony granicy, ale sam słyszę, że to jest granica zewnętrzna Unii, że Polska dba o to, by nielegalni migranci nie dostawali się na terytorium Unii. Więc pozostaje proste pytanie, czy Polska traktuje tę sprawę wyłącznie jako element polityki wewnętrznej, ewentualnie rozgrywki typu rządzący-opozycja, czy też może rząd powinien umieć umiędzynarodowić tę sytuację, a przynajmniej ją uwspólnotowić - powiedział w programie "Money. To się liczy" Jan Krzysztof Bielecki, były premier, przewodniczący Rady Partnerów EY. - Dlaczego wydaje mi się to niezbędne? Bez pomocy instytucji międzynarodowych, bez pomocy Brukseli, Polska nie wygra tego konfliktu, który, jak pokazało życie, wymaga interwencji międzynarodowej i nacisku na reżim białoruski. Mówimy o wojnie hybrydowej, a równocześnie Białoruś otrzymała z funduszu walutowego... rozwiń Poszukuję informacji na temat robotników przymusowych pracujących w kopalniach na terenie III Rzeszy. Brat mojej babci, Stanisław Miszta pracował w kopalni całą wojnę i powrócił do domu dopiero w 1946 lub 1947 roku. Niestety nikt z żyjących nie jest w stanie nic więcej powiedzieć. Pozdrawiam, Gosia. 14. kwietnia 2020 26 milionów dokumentów dotyczących ofiar prześladowań nazistowskich teraz dostępnych online Unikalny na skalę światową „Pomnik z papieru” jest od teraz dostępny w Internecie – historyczne materiały Arolsen Archives są już niemal w całości gotowe do przeglądania online. Od teraz za pośrednictwem Archiwum Cyfrowego wszyscy zainteresowani na całym świecie będą mieć dostęp do 26 milionów dokumentów zawierających informacje na temat 21 milionów nazwisk* osób prześladowanych przez reżim nazistowski. Archiwum Arolsen Archives w ostatnim czasie poszerzyło swój zbiór w Internecie o dokumenty dotyczące pracowników przymusowych i deportacji ofiar do obozów koncentracyjnych. Tym sposobem większość dokumentów z największego na świecie archiwum na temat prześladowań nazistowskich stało się dostępnych online. W niecały rok Arolsen Archives wraz ze swoim partnerem, Międzynarodowym Instytutem Pamięci Ofiar Holokaustu Jad Waszem zlokalizowanym w Izraelu, umieścili online niemal w całości jeden z największych zbiorów na temat ofiar narodowego socjalizmu. W maju 2019 r. zaczęło działać nowe Archiwum Cyfrowe zawierające 13 milionów dokumentów. Aby materiały dokumentujące Holokaust stały się łatwiej osiągalne, Jad Waszem udostępnił swoją najnowocześniejszą technologię pozwalającą na szybki dostęp do danych przy pomocy rozszerzonej funkcji wyszukiwania według nazwisk i miejsc. W ten sposób udało się osiągnąć kamień milowy: zaliczany do Pamięci Świata UNESCO zbiór dokumentów na temat różnych grup ofiar reżimu nazistowskiego, pracy przymusowej i migracji po roku 1945 stał się dostępny publicznie. W ostatnim czasie do zasobów internetowych dołączyły dwa ogromne zbiory materiałów. Dzięki unikalnej treści dokumentują one zbrodnie nazistowskie i stanowią bezcenną wartość dla członków rodzin ofiar: Kartoteka pracowników przymusowych – oryginały i kopie dokumentów dotyczących milionów pracowników przymusowych, które przybliżają ich indywidualne losy: karty meldunkowe i rejestracyjne, kwestionariusze, korespondencja Deportacje – Żydów, Romów i Sinti z terenów dawnej Rzeszy Niemieckiej, Austrii, Czech i Moraw: listy transportowe i deportacyjne zawierające informacje na temat milionów osób wywiezionych do gett i obozów koncentracyjnych. Materiały na temat deportacji zostały niemal w całości zindeksowane (co oznacza, że dokumenty można przeszukiwać przykładowo po nazwiskach). Szczególnie obszerne i interesujące są informacje na temat deportacji z terenu Berlina. Sporządzone tam listy transportowe i deportacyjne są właściwie listami dokumentującymi konfiskatę mienia: niemal dla każdej deportacji dostępne jest pismo towarzyszące kierowane do „Wydziału Likwidacji Majątków” przy Berlińskim Nadprezydencie Finansowym. Na podstawie list urząd ten przeprowadzał konfiskatę majątków należących do osób pochodzenia żydowskiego, mieszkających na terenie Berlina. * nazwisk, a nie ludzi: niektóre nazwiska ofiar pojawiają się w wielu dokumentach w różnej pisowni, dlatego zostały policzone kilkukrotnie.
Robotnicy przymusowi z Polski. Stacja 4 wystawy opisuje losy „robotników przymusowych z Polski” Aby zapoznać się ze wszystkimi tekstami w kolejności chronologicznej, proszę kliknąć na link znajdujący się na końcu strony po prawej. Interaktywna mapa pozwala na prześledzenie dróg życia poszczególnych świadków historii
Losom robotników niewolniczych i przymusowych z czasów III Rzeszy poświęcony jest nowy portal internetowy. Wiele z przedstawionych tu historii opowiadają Polacy. -"Przez całe lata nie pisnęłam na ten temat słowa. I nie byłam w tym osamotniona. Wielu byłych więźniów nie chciało o tym opowiadać. Chcieliśmy żyć, byliśmy głodni życia, radości. Każdy z nas wolał myśleć o czymś innym, a o tym wszystkim co się stało, woleliśmy szybko zapomnieć" - opowiada Helena Bojle-Szacki. Cztery lata temu przerwała wreszcie milczenie i przed kamerą opowiedziała historię swego życia. - "Im człowiek starszy, tym bardziej staje się refleksyjny i zaczyna rozmyślać o tym, co było złe" - mówi była więźniarka obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Przypomina się jej praca w hali produkcyjnej. Mówi, że z zamysłem pracowała niedokładnie - był to w pewnym sensie sabotaż. Wspomina także, jak młodym więźniarkom opowiadała treść znanych jej powieści. Helene Bohle-Szacki godzinami snuła przed kamerą opowieści o tamtych czasach. Takie nagrania zrobiono na zlecenie Fundacji "Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość" z ogółem 590 osobami z różnych krajów. -"Te relacje pozwalają nam poznać ówczesne realia pracy przymusowej w obozach, u bauerów, w niemieckich rodzinach, ale także w barakach na terenie obozów koncentracyjnych" - podkreśla Gertrud Pickhan z berlińskiego Freie Universität. To ona zadbała o archiwizację przeprowadzonych rozmów, ich zamianę na format cyfrowy oraz transkrypcję. Mirosław D. więzień obozu Kapfenberg. Takie fotografie ocala od zapomnienia nowy portal Rozmowy, które przeprowadzono w 26 językach, pozwolą zachować na zawsze pamięć o dwunastu milionach ludzi, którzy w III Rzeszy zmuszani byli do prac przymusowych i niewolniczych. W zarchiwizowanych relacjach, które można wysłuchać w wirtualnym archiwum, mowa jest o terrorze i nienawiści, o głodzie, sadyzmie i ludziach tamtych strasznych czasów. Jest tam też dużo o nadziei i o nieoczekiwanie niesionej pomocy przez Niemców i Niemki. Narodowość ofiar nie jest ważna O pracach przymusowych relacjonują przede wszystkim osoby z Europy środkowo-wschodniej, i to nie tylko Żydzi, którzy zmuszani byli w obozach koncentracyjnych do prac niewolniczych. O swoich losach opowiada też 48 Romów, którzy tak jak Felix Kolmer przeżyli Auschwitz. -"Dla nas, robotników niewolniczych, jest sprawą wielkiej wagi, aby w tym archiwum nie hierarchizować ofiar, żeby nie podkreślać, że jedni są Żydami a inni nie, że jedni to Polacy, Rosjanie, a inni to Włosi. Wszyscy robotnicy przymusowi i niewolniczy, opowiadając o swoich losach, mówią jednocześnie o historiach cierpienia i ocalenia milionów innych ludzi, które dzięki temu będą wpisane w ogólnoludzką pamięć historyczną". Nowo odkryte losy Dawni robotnicy przymusowi to dziś osoby starsze i często schorowane. Ich opowieści mają służyć przestrodze Losy byłych robotników przymusowych i niewolniczych niemiecka opinia publiczna poznała dopiero pod koniec lat 90-tych. Stało się to po przełomie politycznym - po dojściu do władzy rządu SPD i Partii Zielonych. Szczególnie ta ostatnia, będąc jeszcze w opozycji, konsekwentnie domagała się zadośćuczynienia dla zapomnianych ofiar III Rzeszy. W latach 2000-2006 Fundacja Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość wypłaciła symboliczne odszkodowania 1,6 milionom kobiet i mężczyzn w blisko 100 krajach dokumentując w ten sposób przejęcie odpowiedzialności Republiki Federalnej Niemiec i niemieckich przedsiębiorstw za krzywdy wyrządzone w okresie narodowego socjalizmu. Tworząc wirtualne archiwum poświęcone pracom przymusowym w okresie 1939-1945 Fundacja Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość oddaje losy byłych robotników przymusowych w ręce naukowców na całym świecie. Oprócz dźwiękowych i filmowych nagrań wspomnień, w archiwum znajduje się także bogaty materiał fotograficzny i dokumentalny, który może być również wykorzystywany w pracy edukacyjnej. "Fundacja Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość" nie może zbudować byłym robotnikom przymusowym i niewolniczym pomnika z kamienia - mówi Günter Saathof, członek zarządu Fundacji - "Tym archiwum i jego zawartością oraz umożliwieniem ludziom na całym świecie łatwego dostępu do tych materiałów, czcimy pamięć o robotnikach przymusowych w inny sposób". (bc) Witam serdecznie! Brat mojej prababci Jan Maciejewski został w 1940r.wysiedlony,mieszkał w Warszawie.Nie wiem w jakich latach,ale na pewno pracował jako maszynista,jeżdżący do Berlina.Kolejny brat, również mieszkający w Warszawie-Aleksander Maciejewski- został wywieziony do Niemiec w sierpniu 1944r.Jako pracownik Zakładu Lilpopa trafił- prawdopodobnie z całą rodziną- do obozu
Udział mieszkańców Szynwałdu w robotach przymusowych Służba Budowlana - Baudienst - W maju 1940 r. została utworzona przez gubernatora dystryktu krakowskiego Otto Wächtera Służba Budowlana (Baudienst). Była to forma pracy przymusowej mająca dostarczyć taniej siły roboczej i utrudniać młodzieży działalność konspiracyjną. Do służby powoływano młodzież męską z roczników 1919 - 1925 i przyjmowano chętnych, początkowo na 3, potem na 7 miesięcy. Wszyscy byli umundurowani i skoszarowani w Tarnowie w budynku Stowarzyszenia "Gwiazda" przy ul. M. Kopernika, później w budynku przy ul. J. Dąbrowskiego. Pracowali przy budowie dróg i mostów, pracach melioracyjnych, w zakładach naprawczych taboru kolejowego, przy kopaniu rowów przeciwczołgowych, zbiorowych mogił i pracach publicznych. Warunki zakwaterowania i pracy były fatalne. Dzień pracy dziesięciogodzinny, niskie normy żywieniowe i niewielkie wynagrodzenie. Każdy kto uchylał się od pracy mógł zostać wywieziony do kamieniołomu w karnym obozie w Płaszowie, rodzina mogła zostać aresztowana, a od r. groziła kara śmierci. W styczniu 1945 r. po wycofaniu się wojsk niemieckich z Tarnowa Służba Budowlana została zlikwidowana. Pracownicy Służby Budowlanej w Tarnowie, wśród nich wiele osób pochodzących z Szynwałdu i okolicznych miejscowości. 1. Stanisław Skrabacz 17. ? Panowicz 2. Tadeusz Zegar (Szynwałd) 18. ? Małek 3. Józef Zgłobik (Zalasowa) 19. ? (Klikowa) 4. Władysław Kołodziej (Szynwałd) 20. Edward Szymański (Szynwałd) 5. Edward Mazur (Szynwałd) 21. Bronisław Brudny (Szynwałd) 6. Stanisław Trojanowski I (Ryglice) 22. Franciszek Dziurawiec (Szynwałd) 7. ? 23. Aleksander Szostecki 8. Stefan ? (Klikowa) 24. Stanisław Zegar (Szynwałd) 9. Jan Januś (Zalasowa) 25. Bronisław Mącior (Szynwałd) 10. Władysław Zieliński (Ryglice) 26. Stanisław Trojanowski II (Ryglice) 11. Tadeusz Srebro (Szynwałd) 27. ? Skrzyński 12. Jan Szwalec (Zalasowa) 28. Stanisław Kardaś (Szynwałd) 13. Włodzimierz Fudyma (Zalasowa) 29. Franciszek Zegar (Szynwałd) 14. Stanisław Tomasiewicz (Szynwałd) 30. Franciszek Czarnik (Zalasowa) 15. Edward Klaus 31. ? Szpala 16. Józef Papuga (Zalasowa) 32. ? Wojciech Dziurawiec na zdjęciu wykonanym w 1941 r. do dokumentu tożsamości w Baudienstcie i w grupie pracowników (w pierwszym szeregu, trzeci od lewej). Wojciech Dziurawiec pracował tam od 5 stycznia do 20 grudnia 1941 r. razem z mieszkańcami Wojnicza. Jego przełożonym był Polak, foraibarter Małek. Był dla nich dobry, pozwalał na niedzielę wrócić do domu po prowiant, gdyż przez cały tydzień głodowali. Wojciech Dziurawiec w Służbie Budowlanej (drugi od lewej), 1941 r. Jak wspominają mieszkańcy tam pracujący, warunki zakwaterowania były bardzo nędzne. W jednej dużej hali znajdowało się około 100 prycz trójkondygnacyjnych. Brakowało pościeli, koców, w siennikach znajdowały się resztki słomy, wszędzie były wszy i pluskwy. Nie było mebli, każdy trzymał swoje rzeczy i jedzenie przyniesione z domu w skrzynkach zamykanych na kłódki. Racje żywnościowe były głodowe. Na śniadanie dostawali czarną kawę zbożową bez cukru i kromkę chleba z marmoladą. Na obiad wodnistą zupę, a na kolację to samo co na śniadanie. Jedynie na niedzielnej przepustce w domu można się było najeść. Jako zapłatę otrzymywali po parę złotych, po pięć papierosów dziennie i raz na tydzień pół litra wódki. Przy kompletnym braku higieny łatwo było zarazić się tyfusem lub czerwonką. Ofiarą takiej zarazy padł jeden chłopak z Szynwałdu, nazwiskiem Kopacz, który zmarł na przełomie 1942/1943 r. W czerwcu 1942 r. grupa chłopców z Baudienstu (ok. 30) brała udział w eksterminacji tarnowskich Żydów. Musieli asystować przy wypędzaniu Żydów z mieszkań, ładować rozstrzelanych na rynku na platformy samochodów i zakopywać ich w masowych grobach na cmentarzu. W tej akcji brał udział Stanisław Zegar z Szynwałdu. Prace przymusowe - Wraz z utworzeniem Generalnego Gubernatorstwa, 26 października 1939 r. wydane zostały rozporządzenia dotyczące stosunku do pracy, wprowadzając dla ludności polskiej obowiązek pracy (w wieku od 18 do 60 lat), a dla ludności żydowskiej przymus pracy (w wieku od 14 do 60 lat). 12 grudnia 1939 r. dolną granicę wieku przesunięto do 14 lat, a w przypadku osób pochodzenia żydowskiego do 12 lat. Oficjalnie dla Polaków istniał tzw. obowiązek pracy, a dla Żydów tzw. przymus pracy, jednak dla jednych i drugich oznaczało to zatrudnianie przymusowe. W celu rejestracji ludności i organizacji zatrudnienia powstało 21 Urzędów Pracy (Arbeitsamt) i sieć 250 placówek terenowych. Każdy podlegający obowiązkowi pracy był zapisywany, następnie otrzymywał kartę pracy (Arbeitskarte) i mógł zostać skierowany do robót na warunkach określanych przez pracodawcę bez zmiany możliwości miejsca i zakresu pracy. Sporządzano również specjalne listy młodzieży kierowanej do Służby Budowlanej (Baudienst) i ludzi do obozów pracy. Urzędy współpracowały z policją i SS, które miały za zadanie dostarczać robotników poprzez organizację specjalnych łapanek. W czasie takich akcji, ludzie ukrywali się w stodołach, na polach, co w przypadku złapania mogło skończyć się osadzeniem w więzieniu lub wysłaniem do obozu koncentracyjnego. Józef Zegar (w środku) na robotach w Niemczech. We wsiach powołano specjalne komitety, w skład których wchodzili: sołtys, proboszcz, agronom i jeden godny zaufania gospodarz. Na komitety te spadała odpowiedzialność za wykonanie zarządzeń niemieckich i wytypowanie osób zdolnych do pracy. W Szynwałdzie dzięki temu, że istniał folwark pracujący na rzecz wojska, stosunkowo niewiele ludzi zostało wysłanych tylko pracowało na miejscu. Pracownice gospodarstwa ogrodniczego we dworze, w środku nadzorujący je żołnierz niemiecki. W Kronice Szkoły Podstawowej nr 2 znajduje się krótki zapis z 1941 r.: W maju młodzież od 20-30 lat dostaje kartki na wyjazd do Niemiec na roboty rolne. Trudno podać dokładną liczbę osób wywiezionych, według Stanisława Micka było ich 20-25. Byli to między innymi: Jan Zięba, Stanisław Zięba, Ludwik Plebanek, Bronisław Robak, Aniela Klich, siostry Pieniądz. Jan Zięba - fotografia do Arbeitskarty. W klapie marynarki widoczna naszywka z literą P, obowiązkowo noszona przez każdego pracownika. Oznaczała ona robotnika przymusowego z Polski (P - Polen). Jan Zięba pracował w gospodarstwie rolnym w małej miejscowości Jestrabi (niem. Jastesdorf) znajdującej się obecnie w Czechach, a w czasie wojny należącej do Rzeszy. W Szynwałdzie w okresie okupacji Niemcy każdej nocy, jako zakładników przetrzymywali w budynki Dziadarni po 12 osób. Były one typowane za kolejnością z każdego domu we wsi. Pewnej nocy znalazł się tam również Jan Zięba, niestety wtedy w Szynwałdzie miały miejsce jakieś nieporozumienia z Niemcami i za karę został on zesłany do obozu pracy w Płaszowie. Przebywał tam blisko 2 tygodnie, ale widząc że w niedługim czasie czeka go tam śmierć, skorzystał z możliwości i zgłosił się na roboty. Został wysłany do Jestrabi, tam w pobliskich miejscowościach pracowali już mieszkańcy Szynwałdu. Trafił do gospodarstwa Anastazji Lipowski i jej brata, który wszystkim zarządzał, gdyż Anastazja była wdową, a jej dwóch synów walczyło na froncie. W sumie był tam 14 miesięcy, w latach 1944-45 i wykonywał różnorodne prace gospodarskie. Miał szczęście gdyż gospodarze byli przyzwoitymi ludzi i swoich pracowników traktowali dobrze. Wraz z nim byli tam jeszcze: Stanisław Zięba, Ludwik Plebanek, Bronisław Robak, Aniela Klich, siostry Pieniądz. Brat i córka Anastazji Lipowski Zabudowania gospodarcze i pracownicy w Jestrabi. Na pierwszej fotografii prawdopodobnie siostry Pieniądz, na drugiej nieznani robotnicy. Kopanie okopów - W maju i czerwcu 1944 r. rozpoczęto budowę fortyfikacji na terenie całego starostwa tarnowskiego. W celu zdobycia bezpłatnej siły roboczej, władze okupacyjne wydały szereg zarządzeń, zmuszających ludność polską w wieku od 14 do 60 lat pod groźbą surowych kar do pracy przy okopach. Również mieszkańcy Szynwałdu brali udział w tych pracach. Wszyscy wytypowani codziennie rano gromadzili się na granicy Szynwałd-Skrzyszów. Następnie sprawdzana była lista obecności i pieszo lub furmankami ludzie udawali się do Skrzyszowa pod kościół. Tam byli dzieleni na 20-30 osobowe grupy i każda pod nadzorem żołnierzy przemieszczała się na wyznaczone miejsce. Szynwałdzianie kopali okopy na terenie Ładnej, Skrzyszowa, Łękawicy a nawet w Łękawce. Po skończonej pracy żołnierz zwracał podbitą kartę pracy oraz rozdawał tzw. bloczki, za które pod koniec miesiąca można było dostać trochę chleba, końskiej kiełbasy, margaryny, szpinaku oraz wódki. Do gotowych już okopów nie wolno było wchodzić pod żadnym pozorem, groziła za to nawet kara śmierci. Wykaz źródeł Encyklopedia Tarnowa, Tarnów 2010 Kronika Szkoły Podstawowej nr 2 w Szynwałdzie Plebanek Kazimierz, Szynwałd, 650-lecie dziejów wsi i parafii, Szynwałd 1994 Tarnów, dzieje miasta i regionu, T. III, Lata drugiej wojny światowej i okupacji hitlerowskiej oraz Polski Ludowej, Tarnów 1987 Wspomnienia mieszkańców Szynwałdu
32. Kwieciński W., Polscy robotnicy przymusowi w regionie bielefeldzkim podczas drugiej wojny światowej (1939-1945), Rzeszów 2014, Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego. 33. Lembeck A., Wyzwoleni ale nie wolni. Polskie miasto w okupowanych Niemczech, Warszawa 2007, Świat Książki. 34. Lemiesz W., Ocalić od zapomnienia.
W 1867 roku dwaj niemieccy przemysłowcy Salomon Huldschinsky i Albert Hahn na parceli nieopodal węzła kolejowego w Gliwicach założyli pierwszy na Górnym Śląsku zakład produkcji rur stalowych. Zmieniając właścicieli, przetrwał do 2000 roku, teraz straszy tutaj pusty niezagospodarowany plac. Po kilku latach od powstania firma Hahn und Huldschinsky przeszła w wyłączne ręce rodziny Salomona i zmieniła nazwę na S. Huldschinsky i synowie. Zakłady początkowo nie posiadały własnej stalowni i zmuszone były zaopatrywać się w półfabrykaty u innych producentów. Pomimo to już w pierwszym roku swojego istnienia na rynek wypuściły 6 tys. ton rur wyprodukowanych w Gliwicach. Koszty inwestycji zwróciły się po ponad 20 latach, a wypracowane zyski pozwoliły na wyposażenie huty we własną stalownię z piecami martenowskimi, nowoczesną walcownię i prasę parowo-hydrauliczną. Uruchomiono również ciągłą linię odlewniczą. Choć podstawową gałęzią produkcji wciąż pozostawały rury, produkowano również kotły oraz przyjmowano szereg zleceń na wyroby stalowe dla powstających jak grzyby po deszczu górnośląskich kopalń i zakładów przemysłowych. W 1894 roku zakład przekształcono w spółkę akcyjną pod nazwą Huldschinsky Hüttenwerke AG. Żyd, który postawił kościół Właściciel, wbrew powielanej w czasach PRL czarnej legendzie o kapitalistycznych wyzyskiwaczach, zdawał sobie sprawę, że robotnik wypoczęty i żyjący w godnych warunkach przyniesie większy zysk niż głodny i mieszkający w wilgotnej suterenie. Dla swoich pracowników wybudował osiedle w dzielnicy Zatorze, składające się z 55 niewielkich, lecz funkcjonalnych domków dwurodzinnych. Pomimo że sam był wyznania mojżeszowego, przystał na propozycję sióstr boromeuszek, które w 1898 roku wystąpiły do niego z prośbą, by wybudował dla mieszkańców osiedla katolicką świątynię. Trzy lata później, w 1901 roku, dokonano konsekracji neogotyckiego kościoła pw. Świętej Rodziny, którego budowę sfinansowano w większości ze środków żydowskiego przemysłowca. Świątynię jeszcze wiele lat później nazywano w Gliwicach „kaplicą Huldschinsky’ego”. Czas prosperity i wojna W ostatnim roku XIX stulecia w hucie uruchomiono oddział produkcji kształtowników, walcówki i kół oraz zestawów kolejowych. Te ostatnie z czasem stały się flagowymi produktami zakładu. Produkowano również mniejsze, poszukiwane na rynku, wyroby blaszane, wanny, a nawet lampy karbidowe. Była to jednak produkcja uboczna. 10 lat później huta weszła w skład koncernu Oberschlesische Eisenbahn Bedarfs AG (zwanego w skrócie Oberbedarf) i od 1905 roku występowała już pod nową nazwą Stahlwerk Gleiwitz. Okres prosperity na wyroby stalowe poprzedzający wybuch I wojny światowej pozwolił na kolejne inwestycje. W 1908 roku oddano do użytku reprezentacyjny gmach dyrekcji (dziś przy ulicy Józefa Mitręgi). Z chwilą wybuchu wojny w 1914 roku zakład przestawiono na produkcję wojenną, głównie pocisków artyleryjskich, lawet i części do armat. Przegrana Niemiec i traktat pokojowy w Wersalu spowodowały konieczność likwidacji zakładów zbrojeniowych. Szybko jednak przestawiono się na produkcję cywilną. W latach 20. XX wieku w Gliwicach powstało zjednoczenie hutnicze Vereinigte Oberschlesische Huttenwerke (VOH). Huta weszła w jego skład, otrzymując nazwę Stahl und Presswerk Gleiwitz. Zakładami na krótko zachwiał kryzys gospodarczy pod koniec lat 30. ub. wieku. Przejęcie władzy w Niemczech przez nazistów i skierowanie sporej części przemysłu ponownie na produkcję zbrojeniową spowodowało zwiększenie zleceń. Pod koniec lat 30. rozbudowano stalownię i prasownię. W czasie II wojny światowej znaczną część pracowników huty stanowili jeńcy wojenni i pracownicy przymusowi. W zakładach produkowano wówczas, oprócz zestawów kolejowych, kute i prasowane części maszyn, elementy łodzi podwodnych, korpusy pocisków i zderzaki wagonowe. oceń artykuł .
  • 07ns42hznl.pages.dev/540
  • 07ns42hznl.pages.dev/256
  • 07ns42hznl.pages.dev/14
  • 07ns42hznl.pages.dev/144
  • 07ns42hznl.pages.dev/134
  • 07ns42hznl.pages.dev/985
  • 07ns42hznl.pages.dev/680
  • 07ns42hznl.pages.dev/480
  • 07ns42hznl.pages.dev/674
  • 07ns42hznl.pages.dev/264
  • 07ns42hznl.pages.dev/106
  • 07ns42hznl.pages.dev/187
  • 07ns42hznl.pages.dev/107
  • 07ns42hznl.pages.dev/390
  • 07ns42hznl.pages.dev/993
  • pracownicy przymusowi w niemczech lista